Czym facylitacja jest dla nas?
- pathwayspolska
- 17 paź
- 3 minut(y) czytania
Czym facylitacja jest dla nas?
Facylitacja (z łac. facilis – łatwy) to tworzenie warunków do efektywnej pracy grupy – na zasadach współodpowiedzialności, dialogu i uważności. To pomaganie ludziom we wspólnym osiąganiu celów – bez narzucania im drogi, ale z uważnością na to, co się dzieje w zespole.
Z pozoru jest to zwykły proces, ale…
To proces wspierania, a nie prowadzenia.
To umiejętność słuchania, a nie udzielania odpowiedzi.
To oddawanie odpowiedzialności, a nie przejmowanie steru.
W skrócie: Facylitator to nie ten, kto mówi grupie, co ma robić – ale ten, kto tworzy warunki, w których grupa może sama dojść do rozwiązań, które naprawdę do niej należą. Takich, za które jest gotowa wziąć odpowiedzialność – bo zostały przez nią wypracowane, a nie narzucone z zewnątrz.
Facylitator nie musi znać się na temacie pracy grupy. Jego zadaniem jest wspierać sposób, w jaki grupa pracuje – nie treść jej działań.
To również sztuka pracy z tym, co niewidoczne – z procesem grupowym, czyli tym, co dzieje się między ludźmi na poziomie emocji, relacji, decyzji, zaufania, napięć i współpracy. Facylitacja to umiejętność tworzenia przestrzeni, w której ludzie chcą działać, brać odpowiedzialność i współpracować.
Nasze podejście – nurt Pathways
W Pathways opieramy się na integrującym podejściu do facylitacji. Czerpiemy z różnych źródeł – doceniamy Tony’ego Manna za jego uporządkowanie narzędzi, Carla Rogersa za jego obecność i uważność, ale najbliżej nam do Johna Herona, który widział facylitację jako działanie w trzech wymiarach jednocześnie:
zorientowanie na cel,
troska o relacje,
uważność na indywidualne potrzeby uczestników.
Uczymy facylitacji jako praktyki świadomej obecności. To znaczy: facylitator nie tylko zna metody i narzędzia, ale potrafi z nich zrezygnować, gdy grupa potrzebuje czegoś innego. Nie prowadzi „po sznurku” – tylko towarzyszy. Obserwuje, reguluje, zaprasza. Jest. I ufa procesowi.
Facylitacja, w naszym rozumieniu, nie polega na tym, by robić rzeczy za grupę – tylko by tworzyć warunki, w których grupa zobaczy więcej, niż widzi pojedynczy członek. I będzie gotowa za to, co widzi, wziąć odpowiedzialność.
Skąd się wzięła facylitacja? Trochę o historii
Pojęcie facylitacji (ang. facilitation) wywodzi się z dziedziny zarządzania i psychologii organizacyjnej. Choć brzmi nowocześnie, jego historia sięga połowy XX wieku. Już w latach 60. i 70. facylitacja rozwijała się jako metoda wspierania procesów grupowych – szczególnie w obszarach edukacji dorosłych, pracy zespołowej i rozwoju organizacyjnego.
W tamtym czasie badacze tacy jak Kurt Lewin, pionier psychologii społecznej, zaczęli przyglądać się temu, co dzieje się między ludźmi w grupie: jak podejmują decyzje, jak wpływają na siebie nawzajem, jak buduje się zaufanie i opór. Lewin pokazał, że grupa to coś więcej niż suma jednostek – i że można wspierać jej procesy, by były bardziej efektywne i sensowne.
W kolejnych dekadach facylitacja zaczęła zyskiwać na znaczeniu – najpierw w kontekście zarządzania zmianą, potem jako element kultury organizacyjnej. Coraz więcej firm i instytucji zaczęło szukać nie tylko efektywności, ale też jakości relacji i współpracy. I wtedy facylitacja – jako metoda i postawa – trafiła w swój moment.
Kolarz obok ciebie – psychologiczna podstawa facylitacji
W 1898 roku psycholog Norman Triplett zauważył, że kolarze jadą szybciej, kiedy obok nich jedzie inny zawodnik. Nie chodziło o rywalizację ani lepszy rower – chodziło o coś głębszego: zjawisko, które dziś nazywamy facylitacją społeczną. To naturalna reakcja – działamy z większym zaangażowaniem, kiedy nie jesteśmy sami.
To nie przypadek, że ten fenomen nosi tę samą nazwę.
Facylitator, tak jak ten kolarz obok, nie ciągnie grupy za sobą. Nie wykonuje pracy za innych. Po prostu jedzie obok – jego obecność, struktura, intencja i uważność wydobywają z grupy to, co w niej najlepsze. I to właśnie jest esencją facylitacji: nie robić za grupę, ale umożliwiać jej pracę na własnych warunkach.
📌 Metafora do zapamiętania:
Facylitator to nie lider wyścigu, tylko ten, który jedzie obok. I dzięki temu grupa jedzie dalej – razem.





Komentarze